Bardzo często zdarza się, że wrażenia z pierwszej
wycieczki decydują o całym przyszłym życiu turystycznym danej osoby!
Widywałem uczestników, którzy nigdy wcześniej nie chodzili na wycieczki i
bez przygotowania wybrali się od razu na trasę o długości 25 - 30 km; pod
koniec szli z silnym bólem nóg, przeklinając siebie i cały świat. Ludziom tym
wycieczka już zawsze kojarzyć się będzie tylko z bólem i zapewne nigdy więcej
nikomu nie dadzą się na nią namówić.
Znam co prawda osoby, które od razu trafiły na
długą trasę i mimo zmęczenia, tak im się spodobało, że od tego czasu chodzą
regularnie w prawie każdy weekend. Przypadki te lepiej jednak potraktować jako
wyjątki od reguły.
A
reguła ta jest następująca -
jeśli
chcesz po pierwszej wycieczce mieć dobre wspomnienia i chęć na następne
wędrówki, powinieneś:
1.
przygotować się do niej odpowiednio,
2.
wybrać na początek łatwą trasę,
3.
trafić na dzień z w miarę odpowiednią pogodą.
Jeżeli
twa pierwsza wyprawa się uda, to uważaj - możesz połknąć
bakcyla turystycznego. A jest to bakcyl piekielnie zaraźliwy - nie będziesz już potem mogła/mógł sobie wyobrazić
dalszego życia bez wycieczek!
Ad
1.
Przed
wycieczką warto należycie przygotować:
·
to na czym chodzisz
·
to w czym chodzisz
·
to czym się żywisz.
To na czym chodzisz... mam tu na myśli nogi oraz buty (chyba że
lubisz chodzić boso).
Co do nóg... Nogi
powinny być "rozchodzone". Osoby które codziennie dużo chodzą - nie
mają czym się przejmować. Podejrzewam że listonosz czy akwizytor, po przejściu
30 km stwierdzi: "eee - poszedłbym jeszcze dalej!".
Jeśli jednak prowadzisz siedzący tryb życia, to dam Ci
następującą radę: postaraj się w tygodniu poprzedzającym, przejść tyle
kilometrów, ile będzie miała wycieczka. Przykładowo: gdy wybierasz się na
wycieczkę 15 km, to przechodź od poniedziałku do piątku, średnio po 3 km
dziennie. Można np. w drodze do pracy (szkoły) wysiąść wcześniej z autobusu i
przejść kilometr czy półtora, a po południu - resztę. Przy czym powinno być to
chodzenie energicznym krokiem, w tempie ponad 5 km/h. Chodzenie np. po sklepach
praktycznie się nie liczy (mięśnie wtedy inaczej pracują). Jak ocenić
odległość? Prędkość marszu naprawdę szybkim krokiem, można oszacować na 6 km/h,
co oznacza, że przechodzisz kilometr w ciągu 10 minut. Gdy idziesz trochę
wolniej (ale nie spacerkiem), to możesz mieć prędkość ok. 5 km/h, co daje
kilometr w 12 min. W ten sposób, na przejście 3 km musisz poświęcić 30 - 36
min. dziennie - nie jest to chyba zbyt uciążliwe (i zapewne bardzo korzystne
dla zdrowia). Zalecam chodzenie raczej cichymi ulicami (a jeszcze lepiej przez
park, lub za miastem). Zaręczam, że po takiej zaprawie zmęczenie pod koniec
wycieczki będzie naprawdę niewielkie. Powtarzając to ćwiczenie przez dłuższy
czas, (np. przez 2 - 3 tygodnie), łatwo osiągniesz kondycję pozwalającą Ci
przejść w ciągu dnia ponad 25 km. Sam, pracowałem kiedyś w takim miejscu,
że do pracy i z pracy dochodziłem po ok. 1700 m.; mogłem wtedy, po miesięcznej
przerwie, pójść bez problemu kolejno w sobotę i niedzielę na dwie wycieczki o
długości grubo ponad 30 km każda.
Potem, jeśli przerwy między Twoimi kolejnymi
wycieczkami nie będą przekraczały 2 - 3 tygodni, możesz zrezygnować z
dodatkowych spacerów.
Następna
sprawa - buty - też
powinny być "rozchodzone".
Jeśli wybierasz się na swą pierwszą wycieczkę, to włóż po prostu obuwie
wygodne - nie muszą koniecznie być to specjalne buty turystyczne!
Oczywiście powinny być dostosowane do pogody - przede wszystkim nie próbuj
wybrać się w półbutach na śnieg powyżej kostek! (Miałem już przypadek
uczestnika, który dosłownie uciekł żonie z domu na wycieczkę; aby żona niczego
nie podejrzewałała, ubrał się tak, jak do sklepu i brnął potem w pułbutach
przez pola, w śniegu do pół łydki).
Co do butów całkiem nowych - widywałem już osoby,
które szły na wycieczkę w świeżo kupionym obuwiu, na początku na pozór bardzo
dobrym. Po przejściu kilku lub kilkunastu kilometrów okazywało się że but
zaczyna obcierać stopę i jeśli osoba taka bezzwłocznie nie opatrzyła nogi (nie
nakleiła plastra), to kończyła wycieczkę kulejąc, z wielkim pęcherzem (a czasem
szła boso do najbliższego PKS-u). Jeszcze gorsza sprawa, jeśli z wierzchu buta
zaczyna w zgięciu tworzyć się fałda, uciskająca na ścięgno. Pamiętam, jak na
studium wojskowym dostałem buty; w lewym fałda uciskała tak skutecznie, że
dosłownie po przejściu kilkuset metrów z bólu zaczynały mi cieknąć łzy.
Próbowałem jakoś temu zaradzić, ale nic nie pomagało - musiałem w końcu
wymienić buty na inne. Dlatego najlepiej w nowych butach chodzić najpierw na
kilkukilometrowe przechadzki, aż buty dopasują się do nóg (i nogi do butów).
Osobiście, w nowym obuwiu chodzę po prostu przez jakiś czas do pracy.
Jeśli po paru wycieczkach zechcesz kupić
"prawdziwe" obuwie turystyczne, to wybierz model sięgający powyżej
kostek, koniecznie z językiem wszywanym aż do samej góry. Do takich butów
nie naleje Ci się woda gdy wejdziesz w kałużę po kostki, także mniej do nich
wpada kamyków, patyków, piasku itp. W sklepach z artykułami turystycznymi tego
typu obuwie (zwłaszcza z wierzchami z Gore-Texu) kosztuje kilkaset złotych.
Tymczasem bardzo dobre i tanie (znacznie poniżej 100 zł), skórzane trzewiki z
wszywanym językiem, całkiem przydatne do turystyki, można dostać w sklepach z
odzieżą ochronną (roboczą) i artykułami BHP. Takich sklepów jest mnóstwo w
W-wie; ich adresy łatwo znaleźć w Internecie. Poza obuwiem można tam
nabyć odzież przeciwdeszczową i wodoodporną, ocieplającą, czapki, nauszniki,
rękawiczki, czasem plecaki, elementy odblaskowe (przydatne przy chodzeniu po
zmroku) i inne. Sam kupiłem naprawdę dobre buty za kilkadziesiąt zł. W Lidlu
co pewien czas rzucają partię niezłych butów tzw. "trekingowych", z wszywanym językiem,
sięgających powyżej kostek, w cenie kilkudziesięciu zł. Chodzi się w nich wygodnie, nie ślizgają się.
W czasie mrozów nogi w nich nie marzną. Natomiast stopy chyba gorzej oddychają, niż w obuwiu
skórzanym. Nieźle się w nich chodziło np. w czasie sierpniowego rajdu po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
Oczywiście tanie buty kupowane w Lidlu, czy sklepach z odzieżą roboczą, nie dorównają jakością
i komfortem użytkowania markowym butom za kilkaset zł., jakie można kupić w renomowanych sklepach
z fachową obsługą, pomagającą dobrać optymalne obuwie do rodzaju naszej aktywności, jak np. w "Podróżniku" na Kaliskiej w W-wie.
Zimą, przy
dużym śniegu, dobre są buty wciągane, sięgające pod kolana. W czasie
upałów można chodzić w obuwiu "adidasopodobnym", ale wypraktykowałem,
że mniej pocą się nogi w wygodnych półbutach skórzanych! (Przed zakupem
warto zasięgnąć rady bardziej doświadczonych turystów).
Na stopy wciągnij grube skarpety (jeśli są
cieńsze, to załóż dwie pary); dobre skarpety zmniejszają możliwość obtarcia
nóg. Na wszelki wypadek zabierz ze sobą zapasową parę skarpetek. Najlepsze
są ponoć onuce, ale w dzisiejszych czasach prawie nikt ich nie używa (a może
szkoda).
Ubranie.
Po pierwsze, przy dodatniej temperaturze, zawsze bierz coś
przeciwdeszczowego.
Jeśli nie ma silnego lub porywistego wiatru, dobry jest parasol.
Skutecznie chroni on głowę i tułów a na dodatek nie ogranicza widoczności.
Przy silnym lub porywistym wietrze, parasol nie ochroni przed
zacinającym deszczem i może łatwo zostać połamany. Na taki dzień potrzebna
jest peleryna (koniecznie powinna sięgać znacznie poniżej kolan) lub inny
ubiór przeciwdeszczowy. Niestety kaptur peleryny ogranicza widok na boki i na
dodatek człowiek pod nią się poci. (Swoją drogą odradzam wybieranie się na swą pierwszą
wycieczkę przy takiej pogodzie).
Ubranie powinno przepuszczać parę wodną. Ubierz się odpowiednio do temperatury.
Uwzględnij to, że w chłodny dzień na postojach można zmarznąć, a w czasie
marszu spocić się - dlatego korzystne jest ubranie się "w cebulkę".
W dzień słoneczny pamiętaj o osłonięciu głowy i o kremie z filtrami UVA i
UVB! (Pamiętaj, że dziura ozonowa największa jest zimą). Sam dwa razy
nabawiłem się udaru słonecznego (raz na plaży i raz na rowerze). Niezłe są
modne ostatnio płócienne kapelusiki z rondem dookoła. Osłaniają one nie
tylko twarz, ale i uszy, i tył głowy. Osłaniaj ramiona i kark (nie polecam
bluzek bez rękawów), aby nie dopuścić do oparzeń słonecznych które mogą stać
się przyczyną nowotworu.
Co do pożywienia - to od jedzenia znacznie ważniejsze jest picie!
Przy
odwodnieniu organizmu, można błyskawicznie opaść z sił! Dlatego zawsze bierz ze sobą coś
do picia - minimum 0,5 litra! Jeśli dzień jest upalny, lub zapowiada się
chodzenie w głębokim śniegu (a więc będziesz się obficie pocić) to butelka 1,5
litrowa może nie być za duża - (ale przy takiej pogodzie lepiej nie wyruszaj na
swą pierwszą wycieczkę). Do picia można brać wodę (zwykłą lub lepiej
mineralną), kompot, herbatę, kawę itp. - według gustu.
Kawa, herbata i inne napoje zawierające kofeinę działają moczopędnie i przyspieszają odwodnienie,
a więc trzeba wtedy więcej pić!. Ze względu na ubytek elektrolitów (potasu, sodu itd.), zalecam wody wysokozmineralizowane, lub słonawe soki, takie jak pomidorowy, wielowarzywny.
Oczywiście można kupować napoje w sklepikach wiejskich, ale nie na każdej trasie
spotkasz czynny sklep.
Jedzenia bierzemy tyle, na ile mamy ochotę - np. ja zazwyczaj biorę ze dwie
kanapki i jakieś owoce.
Ad
2.
Trasa
pierwszej wycieczki nie powinna być zbyt długa i trudna.
Nie przeceniaj swej kondycji. Najlepiej wybierz na początek wycieczkę o
długości kilkunastu kilometrów (często chodzą na nie np. osoby starsze, rodzice
z dziećmi, czy po prostu osoby lubiące przechadzki poza miastem).
Propozycje takich wycieczek znajdziesz np. na
prowadzonych przez Ewę Kołakowską stronach
Oddziału Śródmiejskiego PTTK. (Później można stopniowo wybierać
wycieczki coraz dłuższe). Przeczytaj trasę wycieczki, spróbuj odnaleźć ją na
mapie i zobacz, czy okolica w której będziecie szli, Ci odpowiada. Np. nie
wybierz się w bardzo słoneczny, ciepły dzień, na trasę w większej części
bezleśną - może być ona bardzo nużąca!
Ad
3.
Jeśli
w dniu wycieczki jest kiepska pogoda (deszcz, silny wiatr, duży mróz,
intensywne słońce przy temperaturze powyżej 24 stopni) - raczej zrezygnuj z
uczestnictwa. Ważne jest, żeby Twoja pierwsza
wycieczka była maksymalnie udana. (Doświadczeni turyści chodzą niezależnie od pogody;
nieraz np. wycieczki w deszczu są bardzo miło wspominane).
W
czasie wycieczki weź pod uwagę, że jeśli niezbyt odpowiada Ci dany przewodnik,
to za następnym razem możesz pójść z kim innym (styl prowadzenia
poszczególnych przewodników bardzo się różni - nie należy jednak go oceniać
na podstawie tylko jednej wycieczki; każdemu - nawet najlepszemu - co pewien
czas zdarza się pechowy dzień).
Na zakończenie przytaczam (za zgodą Autora) pełną treść ciekawego e-maila dotyczącego omawianych
tu tematów, nadesłanego przez kol. Piotra Olszówkę. Aby go przeczytać, kliknij tutaj.